Rozłóż swe skrzydła, Aniele, ja nie potrafię latać, jestem tylko człowiekiem...

Rozłóż swe skrzydła, Aniele, ja nie potrafię latać, jestem tylko człowiekiem...

wtorek, 22 maja 2012

Rozdział V

Podskoczyła zaskoczona, wypuszczając z ręki perfumy, które schwytałem w locie.
Odwróciła się i spojrzała na mnie.
- Ch..chodzi o to, ż..żee..
- Że? - zapytałem coraz bardziej wpieniony.
- Mama Cię szukała i nie chciałam żebyś miał kłopoty. - dokończyła ze spojrzeniem skopanego szczeniaka. Macki mi opadły.
- Cassie, chcesz żebym zszedł na zawał? Ktoś zamknął ojca w piwnicy?! Bogowie, jaki ja jestem głupi! Zdajesz sobie sprawę, że miałem coś ważnego do zrobienia?! - z każdym moim słowem Pinacolada odsuwała się ode mnie o krok, aż w końcu trafiła na ścianę - Uważasz, że nie dałbym sobie rady z matką?! Myślisz, że obchodzi mnie co ma mi do powiedzenia?!
Ostatnie zdanie ją jakby otrzeźwiło, bo odsunęła się od ściany, wysunęła brodę do przodu i przerwała mi w pół słowa - Właśnie dlatego zadzwoniłam! Ty nigdy jej nie słuchasz, a ja nie chcę, żeby ciągle na Ciebie narzekała! Wiedziałam, że jeśli powiem coś o ojcu to natychmiast przyjedziesz, więc wymyśliłam to całe porwanie! O co Ci chodzi?! Zrobiłam to, żebyś znów nie był uziemiony, a TY jeszcze na mnie wrzeszczysz!
Zamierzała pewnie obrzucić mnie jeszcze gęstszym błotem, ale przerwało jej pukanie do drzwi.
- Panienko, Jej Wysokość wzywa panienkę do sali koncertowej. - jakaś młoda pokojówka nieśmiało się uśmiechnęła. Z braku lepszych pomysłów wyszczerzyłem się do niej, a ona spaliła buraka. Hmmm...
- Już idziemy, Anno. Powiedz Jej Wysokości, że książę Marcel przyjdzie razem ze mną. -
odpowiedziała Cass. Anna skinęła głową i wyszła unikając mojego spojrzenia.
Siostra spojrzała na mnie z wyczekiwaniem. Westchnąłem i poczłapałem za nią przed oblicze mamusi.

***
- Jutro przybędą do naszego pałacu księżniczki z różnych państw. Jest to z mojej strony życzliwy gest skierowany do Ciebie, Marcelu Konstanty Fryderyku. Spośród wszystkich dziewcząt masz wybrać sobie kilka, które w późniejszym czasie będziesz adorował. Jeśli któraś z nich odwzajemni twoje zaloty, a już ja postaram się o to by tak się stało, oświadczysz się jej. Po ślubie skonsumujecie małżeństwo, a twoja żona wyda na świat męskiego potomka, który zostanie następcą tronu zaraz po śmierci Romea Fabiana Artura. Czy wszystko jasne?
Po tej króciutkiej przemowie matki byłem bliski wyłamania zawiasu szczęki.
Cass aż usiadła, a służba starała się zmniejszyć obwód oczu. Tylko Kochaś był zadowolony.
- Zaraz, zaraz. Czy Ty próbujesz właśnie mi powiedzieć, że jutro zwalą nam się wypindrzone lalunie, a ja mam wybrać parę tych nadętych sztywniarek, uderzać do nich, a potem z jedną z nich wypowiedzieć sakramentalne „tak” i spłodzić jej małego pasożyta, który potem zajmie stołek po Kochasiu? - wyrzuciłem z siebie na jednym wydechu.
Cass podniosła się z fotela wyczuwając konflikt w powietrzu.
- Matko, nie wiem czy dobrze wszystko zrozumiałam. Czy potomek Marcela ma zająć tron po jego bracie? Czy to nie Marcel powinien zasiąść na tronie, a po nim jego syn? Przepraszam Cię Romeo - zwóciła się w stronę Kochasia - ale jeśli Marcel nie umrze zanim jego męski potomek nie ukończy 18 lat, to Ty nie masz prawa do tronu, co znacząco kłóci się z planami Matki. - znowu spojrzała na, tym razem z wrednym uśmiechem na twarzy, matkę.
Jesteś pewna Matko, że nie przeoczyłaś tych szczegółów?
Ja zaś byłem pewien, że Pinacolada powinna zostać prawnikiem, sędzią, albo kimś takim.
No bo kto, w jej sytuacji, czytałby na dobranoc konstytucję?
***
Marcel odjechał tak szybko i cicho jak się pojawił. Po zagadkowym telefonie od Cassie ubrał się w wilgotne urania i wyskoczył przez balkon. Kasjel starał się otrząsnąć z szoku. Jego przyjaciel ciagle go zaskakiwał. Książę usiadł na łóżku i rozejrzał się po swoim pokoju. Marcel może wyglądał schludnie i podobał się dziewczynom, ale na pewno nie był pedantem. Na parapecie zostawił popiół z niedopalonego papierosa, zmiął granatową narzutę na łóżku, kałuże wody znaczyły drogę, jaką przebył od okna do łazienki. Kasjela zastanawiało, o czym mówił Mauriac, wspominając o aniołach. Nie było mu dane jednak długo się nad tym głowić, gdyż do uszu księcia doszło pukanie w potężne, dębowe drzwi. Wszedł przez nie młody, energiczny mulat, Simon. Młody Daderio bywał zaniepokojony jego zachowaniem. Nie traktował księcia jak swojego pracodawcę, ale jak porcelanowego ukochanego. Gdy pewnego dnia Simon chciał pomóc Kasjerowi w wycieraniu się po kąpieli, ten drugi o mało nie padł na zawał, gdy patykowaty służący wyszedł zza niedomkniętych drzwi. Od tamtej pory w drzwiach od łazienki tkwią trzy zasuwki.
- Kochany Książę, Jego Wysokość Król Wiktor Daderio , Władca Republiki…
-Tak, wiem kim jest mój ojciec, Simonie.-przerwał słudze Kasjel. Czasami podwładny działał mu na nerwy.
- Król chce Cię widzieć, Mój Książę. – nie straciwszy rezonu, Simon szczerzył się z wylewną czułością. Nieco zaniepokojony, żeby nie rzec wystraszony młody Daderio popędził do gabinetu ojca.
***
- Synu, usiądź proszę. – rzekł tubalnym głosem Wiktor Daderio. Dziedzic tronu posłusznie zajął miejsce naprzeciwko króla.
- Jak zapewne wiesz, chcę by po mojej śmierci Republika miała godnego jej statusu władcę. Robię co w mojej mocy, byś stał się właśnie taką osobą.
Kasjerowi nie spodobały się te słowa. Wiedział jednak, że nic nie denerwuje ojca bardziej, niż przerywanie mu wpół słowa. Słuchał więc dalej.
- Na granicy Republiki Rodziny Daderio ze Zjednoczonym Królestwem Mauriac’ów, w obrębie tak zwanej „ziemi niczyjej”, powstała wysoce elitarna szkoła dla młodych ludzi, którzy w przyszłości mają zająć bardzo poważne stanowiska w obu państwach jak i poza ich granicami. Chciałbym, byś rozpoczął edukację w tym miejscu od 18 września tego roku, za siedem dni. Uważam, że dobrze wpłynęłoby na Ciebie towarzystwo innych młodych arystokratów. Zawarte tam znajomości mogłyby obficie zaowocować w przyszłości – wagę wypowiedzianych słów król podkreślił spojrzeniem przeszywającym syna na wskroś. Kasjel siedział osłupiały. Szkoła? Z internatem? Koledzy?
Miał ochotę wybuchnąć radością niczym wulkan, powstrzymał się jednak.
- Czy w tej placówce będzie uczył się również następca tronu Zjednoczonego Królestwa, ojcze? – zapytał ostrożnie, lecz ze spokojnie wykrzywionymi wargami. Twarz Wiktora drgnęła tylko przez chwilę, gdy odpowiedział.
- Owszem.

1 komentarz:

  1. Zapraszam na swojego nowego bloga! http://with-benefits.blogspot.com/
    Pozdrawiam,
    Ruda! :)

    OdpowiedzUsuń