Rozłóż swe skrzydła, Aniele, ja nie potrafię latać, jestem tylko człowiekiem...

Rozłóż swe skrzydła, Aniele, ja nie potrafię latać, jestem tylko człowiekiem...

środa, 5 października 2011

Rozdział III

Kasjel Daderio był z siebie dumny. Powstrzymał ojca przed szalonym krokiem, który mógłby wywołać poważną wojnę. Leżąc na łóżku rozmyślał o swoim najlepszym przyjacielu. Gdy przypomniał sobie o tym ile ich różni, miał ochotę uciec z zamku i zostać zwyczajnym człowiekiem, który bez ograniczeń może zadawać się z kim chce. Niestety, nie było mowy o takim wyczynie. To Marcel był skarbnicą niedorzecznych pomysłów, a zadaniem Kasjela było studzenie zapału Mauriac’a i chłodne analizowanie  sytuacji, w które się wpakowali. Mimo szaleństwa i lekkomyślności Marcela, Kasjel nie znał lepszego człowieka. Pod tą powłoką aroganckiego motocyklisty krył się szlachetny i wrażliwy książę.
Nagłe walenie w okno wyrwało Daderia z letargu. Lekko przestraszony podniósł się z łóżka i w obronnej pozie podszedł do okna. Deszcz zaczął siec z ukosa w szyby, ale poza tym Kasjel nie widział nic. W jednej chwili niebo przecięła błyskawica, oświetlając balkon, na którym stała ciemna postać.
Książę przeraził się nie na żarty. Mroczny osobnik podszedł do okna i oparł się nosem o szybę z wyrazem wyczerpania na twarzy. Marcel Mauriac, we własnej osobie, przemoknięty do suchej nitki, wyzuty z sił, jeszcze raz zabębnił w szybę. Kasjel czym prędzej rzucił się otwierać okno. Do pokoju wdarł się lodowaty, świszczący wiatr. Chłopak zadrżał. Tymczasem Mauriac przesadził okno jednym susem, zamknął je i zsunął się na podłogę głośno wzdychając.
- Marcel? Co Ty tutaj robisz? Jakim sposobem ominąłeś straż? – Kasjel obrzucił przyjaciela zaniepokojonym spojrzeniem.
- Przyjacielu, właśnie moczę Ci podłogę, a deszcz leje tak mocno, że straż ledwo widzi ziemię pod własnymi stopami, co dopiero mnie. – odpowiedział lekko kpiącym głosem brunet.
Kasjel jakby się ocknął, bo podszedł do szafy, wyjął z niej dwa koce, dres i koszulkę. Ubrania położył na łóżku, a kocami okrył przyjaciela. Skoro Marcel przybył do niego osobiście, musiało stać się coś ważnego. Chociaż biorąc pod uwagę ekscentryczny światopogląd Mauriac’a, niczego nie mógł być pewnym.
- Marcel, nie zrozum mnie źle, jestem przeszczęśliwy, że możemy się znów zobaczyć, ale, do diabła, co Ty tu robisz? Chcesz żeby Cię złapali?
- Kasjel, nie ryzykowałbym, gdyby nie było potrzeby. Nie jestem takim samobójcą na jakiego wyglądam. – Mauriac uśmiechnął się lekko.
Młodego Daderio zaniepokoił wyraz twarzy przyjaciela. Przez chwilę przemknął przez nią cień przerażenia, co było u Marcela zjawiskiem niemal nie istniejącym.
­- Przyjechałem do Ciebie, bo… bo widziałem anioła. – dokończył szybko. Kasjel miał ochotę się roześmiać, ale kolejny cień przerażenia na twarzy jego towarzysza zgasił mu humor.
-Jak to – anioła? Gdzie? Kiedy? – postanowił potraktować sprawę poważnie.
 - Wczoraj, kilka godzin temu. W barze przy drodze . Kupowałem papierosy, gdy nagle zobaczyłem skrzydlatego faceta wijącego się z bólu. Wyszeptał do mnie: pomóż mi. Ale najdziwniejsze zdarzyło się chwilę potem – gdy szedłem w stronę motocykla, jakieś szepty, tak jakby spod ziemi…
Mówiły, że Wybawiciel został ujawniony i ciągle powtarzały słowo Wybraniec. Wiesz, że gdyby nie moja przeklęta dociekliwość, nie byłoby mnie tu.
Kasjel nie wiedział co powiedzieć. Jedyne co mu przychodziło do głowy, to nakarmienie niespodziewanego gościa i właśnie to postanowił zaproponować Marcelowi.
- Słuchaj, nie mam pojęcia co to mogło być. Ale tym zajmiemy się za chwilę. Teraz przebierz się w ten dres, który wyjąłem i rozgość się, a ja pójdę zwinąć coś z kuchni. Tylko bądź cicho. – to powiedziawszy zniknął za drzwiami komnaty.  W drodze do kuchni zastanawiał się, jak to możliwe, że on i Marcel są najlepszymi przyjaciółmi. Przecież są tak różni, nie łączy ich nic oprócz wysokiego urodzenia. Więc jak to się stało, że Kasjel, od małego marzący o polityce, pilny uczeń i znakomity mówca, został najlepszym przyjacielem Marcela, porywczego i nieodpowiedzialnego, nonszlanckiego i roztrzepanego, aroganckiego motocyklisty?
Przypomniał sobie dzień w którym się poznali.
Był wtedy w klubie. Czternastoletni książę nie powinienbywac w takich miejscach, ale został zaciągnięty przez dużo starszego kuzyna. Kasjel nie pił alkoholu. Wszędzie kręciły się skąpo ubrane tancerki, razem z nie do końca świadomymi facetami w średnim wieku.
Książę nie chciał wiedzieć ilu znanych mu polityków szuka tu rozkoszy. Na samą myśl robiło mu się niedobrze. Wstał od stolkia i mrucząc coś o łazience skierował się do drzwi z namalowanym czarną farbą trójkątem. Popchnął je i znalazł się w obskurnej toalecie z trzema pisuarami i trzema kabinami. Zza drzwi jednej z nich dochodziły jęki kobiety. Kasjel wolał nie wnikać co i z kim ona tu robi. Podszedł do pisuaru, zrobił co miał zrobić i ruszył do wyjścia. W drzwiach ktoś z impetem uderzyłw niego, potem przeklął, podniósł się i pobiegł do jednej z kabin. Zdezorientowany książę poszedł za nim. Sprawca kolizji schował się w drugiej kabinie. Kasjel niepewnie wszedł za nim.
- Czego tu chcesz, smarkaczu?!- usłyszał oburzony szept.
- Chciałbym wyjaśnić, dlaczego w drzwiach próbowałeś mne zabić. I nie jestem smarkaczem. - odparł Daderio. Niedoszły'zabójca' przyjrzał się uważniej Kasjelowi. Książę również zmierzył wzrokiem chłopaka. Wysoki, szczupły, wysportowany, z buntem na twarzy.
- Jestem Marcel. Mauriac. - rzekł w końcu nieznajomy, na co Kasjel uniósł brwi.
- Ten Mauriac? Syn Franciszka Ludwika III?
- Tak, a masz z tym jakiś problem? - Marcel zastygł z zaciętym wyrazem twarzy.
- Nie mam żadnego problemu. No, może jeden - jestem Kasjel Daderio.
Oczy Mauriac'a delikatnie się rozszerzyły. Tego się nie spodziewał.
Zaraz jednak oprzytomniał. - Jeśli komukolwiek powiesz, że tu byłem, możesz pożegnać się z możliwością siedzenia, jasne? - rzucił groźnie.
Na Kasjelu nie robiło to zbytniego wrażenia. Oparł się o ściankę kabiny i rzekł:
- Chcesz się stąd wydostać?
Mauriac popatrzył na niego podejrzliwie. Odpowiedział powoli: Tak, chcę.
Na te słowa KAsjel wyjrzał z kabiny. Nikogo nie było w pobliżu, więc pociągnął Marcela za rękaw i po cichu wyszedł z toalety. Za drzwiami otoczył ich mrok klubu. Muzyka dudniła tak głośno, że miał trudnośći z zebraniem myśli. Obejrzał się za siebie, czy Mauriac za nim podąża, a potem sunąc wzdłuż ściany skierował się do wyjścia. Marcel założył czapkę z daszkiem, ciemne okulary i kaptur. Tak zakamuflowany ruszył za Kasjelem. Gdy dotarli do wyjścia czmychnęli przed nosem barczystego ochroniarza, który właśnie odwrócił się by zobaczyć, kto rozbił butelkę po piwie.
Kasjel obejrzał się za siebie i z impetem wpadł na jakiegoś rudego dwudziestolatka.
Ten natychmiast rozpoznał Marcela i zamachnął się, żeby rozmiażdżyć mu nos. Mauriac uchylił się jednak przed ciosem dryblasa i mocno kopnął go w kolano. Rudy przeklął, ale nie odpuścił. Z dzikim wrzaskiem rozłożył ramiona i próbował zacisnąć między nimi szczupłego Marcela.
- To ty Mauriac! Przez ciebie wiszę kasę temu dilerowi! Zapłacisz mi za to! - ryknął wściekle.
Książę nie odezwał się, ale na jego twarzy rozkwitł pogardliwy usmieszek, który jeszcze bardziej rozsierdził rudego chłopaka, który z pewnościa nie był w pełni świadomy co się dzieje. Kasjel skonfundowany odsunął się, a Marcel odpierał bezskuteczne ciosy rywala.
Nagle między nimi błysnął nóż. Kajsel poderwał się i podbiegł do obłapiających się chłopaków. Chwycił z tyłu rudzielca i próbował odciągnąć go od Marcela. Bezskutecznie. Wyrwał się. Nagle wszyscy trzej się zatrymali. Tykowaty dwudziestolatek trzymał nóż na gardle Mauriac'a.
Kasjelowi nadal ciarki przechodziły po plecach, gdy spoglądał na bliznę szpecącą kark przyjaciela.
Po cichu wszedł do rozległej kuchni. Ostrożnie zbliżył się do lodówki. Wyjął z niej puszkę coli, karton soku, masło, szynkę i pomidora. Zrobił kilka kanapek, oczywiście zachowując względną ciszę. Wszystko włozył do papierowej torby i już miał wychodzić gdy ktoś złapał go z tyłu i zatkał mu usta dłonią. Ten ktoś intensywnie pachniał pomarańczami, więc Kasjel odgadł, że to jego siostra.
- Co tu robisz, braciszku, co? - rozległ się jej szept.
Chciał odpowiedzieć, ale nadal zatykała mu usta, więc tylko pokręcił głową na znak protestu.
Pojęła o co chodzi i zabrała rękę.
- No, a teraz gadaj co tu robisz? - powtórzyła.
- Zgodniałem, więc przyszedłem po jedzenie, wystarczy, pani komendancie? - odpowiedział  ironicznie Kasjel.
- Zastanwiem się jak ty to robisz, braciszku. - powiedziała z tajemniczym uśmiechem Marianna.
- Co robię? - spytał zdezorientowany chłopak.
- Jak funkcjonujesz w dwóch miejscach na raz. - odpowiedziała.
Teraz książę totalnie zgłupiał. Co ona bredzi? Chyba dostrzegła w ciemnościach jego skonsternowaną minę, więc dodała:
- Byłam przed chwilą u ciebie, ale kąpałeś się, więc postanowiłam załatwić swoją sprawę jutro. Ale na podłodze pod oknem było mokro i brudno, a obok łóżka leżała przemoczona skórzana kurtka. Domyślam się, że nie twoja.
Zupełnie go zaskoczyła. Weszła do pokoju akurat wtedy, gdy Marcel poszedł pod prysznic. Jak on się teraz wytłumaczy?
- Wiem, że to był Mauriac. Widziałam go w klubie. Nie powiem nikomu o jego wizycie, pod warunkiem, że powiesz mi co on tu robi.
Zrezygnowany Kasjel westchnął. Miał jakieś inne wyjście?
- To mój najlepszy przyjaciel. Ma problem, więc przyjechał do mnie. Proste.
Próbowała zaprzeczać, maglować go dalej, ale szybko ruszył do drzi szeptając w jej stronę: Pamiętaj co obiecałaś. Nikomu ani słowa.
Odwrócił się i jak najciszej potrafił pobiegł do swojej komnaty.


Galeria cz.1

Mechaniczna bestia Marcela. Dla zainteresowanych Triumph Thunderbird Storm. Jeden z pojazdów młodego księcia.


Cassildee Mathilde Jeanette Mauriac. Lub, jak to mówi Marcel - Pinacolada. Cassie jest najmłodszym dzieckiem króla Zjednoczonego Królestwa. Ciągle zamyślona, najlepsza przyjaciółka Marcela. Jest powiernikiem swojego brata, wspiera go gdy tylko może. Chodzi z głową w chmurach. Ma świra na punkcie jaszczurek i hiszpańskich imion.


Romeo Fabian Artur Mauriac. Choć śliczny, to jego charakterek wcale taki nie jest. Podstępny i zazdrosny o tron. Bierze przykład z matki i wytyka Marcelowi błędy. Próbuje, bezskutecznie, namówić Cassie, aby odwróciła się od Marcela. Zimny drań. Podrywa dziewczyny, a potem patrzy jak cierpią z powodu braku odwzajemnienia ich uczuć. Chamski i niedelikatny, jednak kiedy chce potrafi być milutki i przekonujący.


 Marianna Wiktoria Daderio. Młodsza siostra Kasjela. Pachnie pomarańczmi. Lubi smakować tzw. 'zakazane owoce'. Kocha brata, z dystansem odnosi się do ojca. Jest dla niej praktycznie obcy - od małego jej tata zajmował się w większości Kasjelem, rzadko zwracał na nią uwagę. Udaje łamaczkę serc, ale w duchu jest ogromną romantyczką i czeka na księcia z bajki.


Etienne Genevive Christelle Lemarie - Mauriac. Piękna i okrutna. Z pochodzenia Francuzka. Pednatyczna, dystyngowana, jej ulubionym dzieckiem jest Cassildiee. Romansuje na boku ze swoim masażystą.
Podstępna, nieuczciwa, potrafi wszystkich owinąć sobie wokół palca.


Franciszek Ludwik III Mauriac. Władca Zjednoczonego Królestwa Mauriac'ów.
Obojętny wobec żony, chce przygotować Marcela do bycia jak najlepszym królem. Lubi okultyzm.
Sprawiedliwy, rozsądny, strateg. Niczego nie robi bez zastanowienia. Dobry, kochany przez poddanych król.